Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2024

październikowy smutek

smutne liście odmierzają czas spadając w rytm tykania zegara zderzenie z ziemią cisza skończył się październik i wszystkie inne miesiące dni i noce już nie istnieją za późno na refleksje przeprosiny na śmiechy życzenia czy łzy i choć wspomnienia wkrótce wyblakną w pamięci pozostaną czarno-białe migawki

jesienne pamiątki

na pamiątkę  zostało kilka wysuszonych liści pochowanych między stronami książki opisującej historię która kiedyś miała znaczenie teraz każda jesień przywołuje wspomnienia spadające z drzew zbieram je do kieszeni by przytulić do serca w gorszy czas

piórko

przykrywam się liściem sałaty niczym kołderką   nie zobaczysz kości   kolejny dzień przechodzi koło łazienki puk puk to znów strach   lustrzane odbicie przemawia obcością   powoli znikam   zauważ mnie jest jeszcze czas

zatęsknienie

zachłysnęłam się ostatnim spojrzeniem w mrugający świt i wszystko było tak jakby czas się kończył sny złapane w dłonie zbladły na tle gwiaździstej nocy nie chciałam liczyć minut ale one płynęły jak rzeka porywając z brzegu kamienie i coraz trudniej było iść z pokaleczonymi stopami różowy blask rozplątał dłonie a w głowie scenariusz wciąż ten sam samotność i gorzki smak chwil których zabrakło

w stanie jesiennienia

moje jesienne oblicze przemawia melancholijnym wierszem co wplata w wersy krople chłodnego deszczu a smutek jest przejściem pomiędzy światami które nigdy się nie połączą zobojętnienie to najlepszy sposób na wysychanie uczuć cisza robi swoje nie słychać już drgnień powietrza tylko stukanie w parapet

co nas uwiera

wytarłam z policzka ostatnie piegi które odnajdą swoje miejsce w brudnej kałuży gdzie wszyscy wyrzucają niechciane elementy istnienia deszczowa aura przenika na wskroś zostawiając po sobie wilgotne miejsca pozostaje jedynie nadzieja na wysuszenie zamglonej ciszy aż ściany zaczną mówić własnym językiem

niewidzialni

jesień okrada z sił zostawia suche liście w dłoniach ich krótki żywot blednie spacerując między kolorowymi drzewami i ja przemijam w snach dotykam ciszy to wasz głos jak wskazówka na kamienistej drodze bolą stopy nieobecność dotyka duszy chociaż jesteście jak wiatr

przeobrażenie

przeobraziłam się w motyla poza zasięgiem twojego wzroku nie wiem czy teraz żałujesz że tamtego lata nie posadziłeś kwiatów dzisiaj sam w ramionach rozczarowania pijesz kieliszek za kieliszkiem a na jego dnie nie znajdziesz nawet żadnego odbicia za oknem już deszcz zwiastuje co się wydarzy nic to takie zwyczajne

mów do mnie deszczem

mów do mnie deszczem kropla po kropli chcę spijać obietnice z mokrych okien przyjdź ciemną nocą obierz z tajemnic wyszepcz mi czule słowo po słowie nad ranem zapukaj nie czekaj na odpowiedź wejdź razem z wiatrem i deszczem opowiedz o tym co jeszcze przed nami

tęsknota za nocą

krople jesieni znów odbijają się smutkiem na mojej twarzy wciąż czekam na noc gdy księżyc utuli do snu z kołysanką na ustach wyszepcze dobranoc a rano pozbieram senne godziny i oprawię w ramki zachowam twoją obecność