Oj tak, melancholia to jest domena listopada. PS Widuję wiewiórki, dużo ich w moim lesie, ale nie umiem ich uchwycić, tak szybko biegają po drzewach...
To prawda, to chyba najbardziej melancholijny miesiąc. Co do wiewiórki, to dzięki temu, że tak chętnie podchodziła pod okna, udało mi się zrobić mnóstwo zdjęć :)
odsypiałam pożółkłe godziny gdy ty ścierałeś sen z powiek teraz nocami zajmuję się liczeniem gwiazd z nadzieją na powrót wirujących westchnień czas utkany oczekiwaniem łagodzi szczypiące miejsca między nami soli było zbyt dużo niezrozumienie buduje fundament dla niezbyt pewnych myśli poddajesz w wątpliwość czy istniejemy dla siebie
krople styczniowego deszczu zatopione w żalu dzwonią w okna niebo ciemnieje zabrakło powietrza i dłoni snujących opowieści na delikatnym ciele parują wspomnienia jak gorąca kawa która straciła dawny aromat może powinnam przeprosić że pokochałam a teraz dzielę nas na dwa obce światy
gdy nie śpię – piszę do ciebie kolejne słowa wiatr mnie ponagla noc nie jest wieczna czas mija szybko świt puka do okien promienie słońca nie mają znaczenia ciche westchnienie mokry policzek łez już nie liczę i tak nie odpowiesz
Oj tak, melancholia to jest domena listopada.
OdpowiedzUsuńPS Widuję wiewiórki, dużo ich w moim lesie, ale nie umiem ich uchwycić, tak szybko biegają po drzewach...
To prawda, to chyba najbardziej melancholijny miesiąc. Co do wiewiórki, to dzięki temu, że tak chętnie podchodziła pod okna, udało mi się zrobić mnóstwo zdjęć :)
Usuń